<!DOCTYPE HTML PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.0 Transitional//EN">
<HTML><HEAD>
<META content="text/html; charset=iso-8859-2" http-equiv=Content-Type>
<META content="MSHTML 5.00.2920.0" name=GENERATOR>
<STYLE></STYLE>
</HEAD>
<BODY bgColor=#ffffff>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Moje doświadczenia pochodzą z udziału w
organach trzech RDLP (Wielkpolska i Ziemia Lubuska) oraz współpracy z kilkoma
nadleśnictwami (Śląsk, Sudety, Wielkopolska, Pomorze Zachodnie). Uważam, że
ocena powodzenia akcji inwentaryzacyjnej zależy przede wszystkim od
oczekiwań jej pomysłodawców oraz nastawienia tych, którzy od początku wątpili w
możliwość osiągnięcia sukcesu. Prawdopodobnie wyniki będą miały bardzo
zróżnicowaną wartość, inną w przypadku gatunków, a inną w odniesieniu do
siedlisk, zwłaszcza leśnych, których inwentaryzację wykonywał najczęściej
personel lasów państwowych przy pomocy specjalistów. Wśród specjalistów
byli ludzie o dużym dorobku naukowym i doświaczeniu terenowym, ale z tego co
wiem angażowano niekiedy osoby z nawet niezłym
przygotowaniem podręcznikowym lecz bez dobrej znajomości
lasów. Podczas obrad jednego z "organów" zasłyszałem opinię, że gdyby tę
robotę mieli wykonać sami specjaliści, nawet po wielkrotnym sklonowaniu, to i
tak czas byłby za krótki, a wyniki obciążone jeszcze większym
subiektywizmem. Sam po tej akcji nie oczekiwałem cudów, ale dostrzegłem kilka
apsektów pozytywnych, może dość odległych od pierwotnej idei, jaka jej
przyświecała. Prowadząc szkolenia dla leśników i odpowiadając na liczne
zapytania ze strony moich zaocznych studentów leśnictwa w czasie zajęć z
botaniki leśnej, starałem się przede wszystkim wyjaśniać istotę Natury 2000
i widziany przeze mnie sens przedsięwzięcia inwentaryzacyjnego. Moim
zdaniem było to podstawowym warunkiem przełamania psychicznych barier,
jakie rozbudowano w trakcie bombardowania umysłów propagandą
naturową prowadzoną często tak jak w polityce, by zwykli ludzie nic
nie zrozumieli i nabyli przeświadczenia, że ich to nie dotyczy. Miałem
okazję ostatnio spotykać się z leśnikami, którzy do dziś nie mają pojęcia co to
jest siedlisko przyrodnicze i po co ten termin wymyślono, i którzy z braku
odpowiedniego przekonania trwają na pozycjach przeciwników nie tylko Natury
2000, lecz także i ochrony przyrody w ogóle. Niektórzy ciągle mają obawy,
że Natura uderzy w ich byt zawodowy, czemu nie ma się co specjalnie dziwić. Z
informacji, jakie do mnie docierają, wynika że bywali tacy
szkolący, którzy te kompleksy jeszcze bardziej pogłębiali. Rozpisałem się
na ten temat, gdyż mam poczucie, jakby trochę zapomniano o tym, że naukowcy
tylko pojawiają się w lesie, a zostają w nim leśnicy. Co do wspomnianych
pozytywów, jestem przekonany, iż wyniki inwentaryzacji będą miały
największą wartość dla personelu tych nadleśnictw, gdzie udało się skojarzyć
zaangażowanie wykonawców z odpowiednią opieką merytoryczną
specjalistów. Już w czasie prac terenowych wielu leśników dostrzegało
uzasadnienie dla ochrony wybranych fragmentów lasu, które można bez uszczerbku
dla gospodarki zwolnić z funkcji produkcyjnych. Często z własnej
inicjatywy wskazywali takie miejsca, niekiedy wyrażając zdziwienie, że np.
kompleks wspaniale zachowanych olsów nie jest przedmiotem zainteresowania
wspólnoty, a sztuczna i mała pod względem powierzchni tyczkowina olszy na
łące przy strumyku jest siedliskiem o znaczeniu
europejskim. </FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Uważam, że zestawienia informacji o
siedliskach leśnych w skali całego kraju będą miały tylko orientacyjne
znaczenie. Zapewne ujawnione zostaną różne braki, pomyłki, regionalne
tendencje do poszerzania lub zawężania interpretacji siedlisk, zróżnicowane
podejście do oceny stanu i zniekształceń itp., co nie będzie specjalną
niespodzianką, gdyż z tym trzeba się było liczyć od samego początku
akcji. </FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Na jakość raportów z bazy
SILP nie będę się uskarżał, bo jest jasne, że nie da się z niej
wyciągnąć informacji, których w niej nie ma. Ważniejsze jest, by z czasem
pomyśleć o udoskonalaniu systemu i wzbogacić bazę o przynajmniej
podstawowe dane związane z szeroko rozumianą ochroną przyrody. Nie mam też
zasadniczych uwag do "Metodyk...", albowiem zdaję sobie sprawę,
że opracowanie takich wytycznych szybko i "przy biurku" bez możliwości
sprawdzenia działania w praktyce i podjęcia próby zastosowania przez setki osób
o różnym podejściu i wiedzy, było bardzo trudne. W sytuacji,
gdy "Metodyki..." były niezbyt jasne (np. w kwestii różnic między
zbiorowiskami zastępczymi a zdegenerowanymi, stanu określanego na podstawie
drzewostanu lub stosunków wodnych z pominięciem warstwy krzewów i runa, ale
zniekształcenia z uwzględnieniem rośliności dna lasu, itp.) uważałem, że
wyjaśnianie wątpliwości należy do obowiązków konsultanta specjalisty, który
swoje stanowisko powinien odpowiednio uzasadaniać. </FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Do słabszych elementów akcji zaliczam
działanie tzw. "organów regionalnych". W tych RDLP, gdzie nadzór nad
całościa sprawowała osoba kompetentna z dobrym przygotowaniem przyrodniczym i
dużym zaangażowaniem, nie było większych problemów, jednak gdy brakowało kogoś
takiego obrady stawały się nudnym, mało twórczym spotkaniem towarzyskim.
Szkoda, że na etapie wstępnym nie uzgodniono lub nie upowszechniono zasad
inwentaryzacji dostosowanych do specyfiki warunków przyrodniczych dyrekcji
regionalnych. Z jednej z RDLP płynęły różne informacje, np. żeby nie brać pod
uwagę drzewostanów młodych, niżej siedemdziesiątki. Do tej pory nie uzyskałem
jednoznacznej odpowiedzi, czy każde nadleśnictwo zobowiązane jest do
przedstawienia raportu końcowego z opisem uwarunkowań występowania siellisk
leśnych, jak jest w Metodyce, czy nie. Nie potrafiono mi wyjaśnić, czy
i ewentualnie jak sporządzać opinię specjalisty, jeśli nie ma raportu końcowego,
a jedynie zestawienie w arkuszu kalkulacyjnym. </FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Akcja inwentaryzacyjna była dla mnie ciekawym
spotkaniem z lasem i leśnikami. Mam sporo osobistych refleksji, którymi
podzielę się może innym razem. W tej chwili chcę zwrócić uwagę na jedną, moim
zdaniem ważną sprawę. Otóż zadziwiające jest to, że tak wielka organizacja, jak
Lasy Państwowe, zatrudnia tak niewielu specjalistów mających gruntowną
wiedzę o środowisku przyrodniczym, którym zarządza. Nie chodzi mi o
ludzi zatrudnionych na stanowiskach o nazwie specjalista do spraw ochronny...,
bo ci już są, ale o autentycznych ekspertów z dziedziny zoologii, botaniki,
fitosocjologii itp. Ich brak na różnych szczeblach struktury organizacyjnej LP,
daje się odczuwać nie tylko przy okazji akcji inwentaryzacyjnej Natura 2000.
</FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Nie odnoszę się do wielu kwestii
szczegółowych, bo wiem, że w większości wszyscy mają podobne spostrzeżenia, a
czasu na czytanie coraz mniej. </FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Pozdrawiam Szanownych Adresatów
</FONT></DIV>
<DIV><FONT face="Arial CE" size=2>Władysław Danielewicz
</FONT></DIV></BODY></HTML>