[Inwentaryzacja w LP] Podsumowanie - RDLP DSl, nieleśne
Ewa Szczesniak
ewaszcz w biol.uni.wroc.pl
Czw, 18 Paź 2007, 12:14:59 CEST
>Wrocławska RDLP po pół roku udawania że ich to nie dotyczy dostała
>potężnie po garach i rzuciła się do pracy.
Nie wiem, czy udawali, że ich to nie dotyczy, czy, jak sami mówią,
czekali na szczegółowe wytyczne z Warszawy, które zresztą nie
nadeszły. Efekt jest taki, że zaczęto zbyt późno, a do tego nie było
spójnej metodyki opracowania wyników. Opracowania niektórych
nadleśnictw (dobrze, że nielicznych) są kompletnie nieweryfikowalne
bez powtórzenia badań w terenie, a do tego złożona dokumentacja jest
po prostu niechlujna i tyle. Ponieważ robiłam wewnętrzną kontrolę
nieleśnych dla Dolnośląskiej RDLP, więc mogę to z pełną
odpowiedzialnością powiedzieć. Większość ekspertów opracowujących
nieleśne przedstawiła opracowanie zgodnie z instrukcją DGPL, podobno
niewiążącą, ale przynajmniej konkretną. I chwała im za to, bo
przynajmniej można ocenić, na ile wiarygodne jest takie opracowanie i
w których miejscach pojawiają się problemy - faktycznie do czegoś te
wyniki się przydają, w odróżnieniu od gołych kodów wstawionych w
tabele.
>Nieleśne wszędzie robili specjaliści.
Nie wszędzie i to było bardzo dobrze widać po opracowaniach.
Generalnie jednak było nieźle i wiarygodność całości oceniam na 75%.
Przy braku materiałów z 3 nadleśnictw, których nie dostałam do
wglądu, bo mimo monitów nie przekazały dokumentacji do RDLP (pewnie
też były tylko gołe tabele), 1 niewiarygodnym (jedyne, którego nie
robił specjalista i od razu było to widać) i 1 totalnie niechlujnym,
gdzie zrezygnowałam z weryfikacji, bo musiałabym stracić dwa dni na
odczytywanie ręcznych bazgrołów w skserowanej tabelce, uważam te 75%
za całkiem dobry wynik.
>RDLP zamówiła u specjalistów "wewnętrzne" kontrole i raporty, które
>mają dać odpowiedź na pytanie co jeszcze należy poprawić bez
>angażowania w to Warszawy. Po początkowym lekceważeniu podeszli już
>poważnie.
>Na koniec inwentaryzacji zatrudniono dobrych specjalistów do
>weryfikacji wyników. Np. weryfikacja mchów - Z. Dajdok, nietoperzy -
>J. Furmankiewicz, leśnych K. Świerkosz ale robi to na cito a poza
>tym jest w Hiszpanii więc nie wie czy wszystko wychwyci,
>prawdopodobnie Ogielska płazy a Malkiewicz >bezkręgi.
Zygmunt Dajdok nie jest specjalistą od mszaków, robił wewnętrzną
ocenę gatunków naturowych. Reszta się zgadza, zresztą każda grupa
siedlisk i organizmów miała specjalistę z zewnątrz, który ocenił
całość wyników dla RDLP. Wyniki podsumowano na posiedzeniu `organu´ i
padły dwa wnioski, wspólne dla wszystkich grup:
1. Brak spójnej metodyki, w efekcie czego wyniki są nieporównywalne i
dla części nadleśnictw w przypadku powtarzania badań praktycznie nie
dostarczą materiału do porównań.
2. Zbyt późno wystartowano z badaniami
A podsumowując nieleśne:
1. to, co od nas nie zależy, to czas badań: bezwzględnie musi być
wcześniejszy, a siedliska oceniane w pełni rozwoju wegetacyjnego.
Jeżeli będzie powtórka, to trzeba o to zawalczyć. Zresztą taki
wniosek pokuńtrolny poszedł od specjalistów wszystkich grup.
2. to, co od nas zależy
- ustalenie konkretnej metodyki badań i wykonywania dokumentacji,
lokalnie dla RDLP, albo dla całej Polski, co byłoby idealne. Żeby
całość była, chociaż z grubsza, porównywalna. I tak, wiem, to powinni
zarządzić zleceniodawcy, ale skoro im nie wyszło, to może sami o to
zadbajmy. W końcu chodzi nie tylko o wyciągnięcie kasy z Lasów. Mapa
i goła leśnicza baza danych to za mało, zwłaszcza że do bazy
niektórzy eksperci/leśnicy też podeszli po najmniejszej linii oporu.
- co uznajemy za siedlisko naturowe - czy obowiązuje manual
europejski, czy polski: doskonale wiemy, jakie między nimi są
rozbieżności.
- sztandarowe problemowe zbiorowiska były trzy
Filipendulion: wg jednych 6510, wg innych 6430, wg jeszcze innych po
prostu nie włączane, bo nie wyczerpują definicji żadnego z siedlisk
naturowych.
Nardion: wg europejskiego manuala wyłącznie zbiorowiska bogate
florystycznie, podgórskie i górskie. Wg polskiego górskie bogate +
dość specyficznie ujęte niżowe. W efekcie tego wg niektórych były to
tylko psiary faktycznie bogate, co jest niepodważalne, wg innych
każde coś, gdzie rosła bliźniczka. Nawet, jeśli była to mokra łąka z
ok. 10% udziałem bliźniczki, albo uboga murawka z 10 gatunkami na 50
m. kw. Z niżowców jedynie Zygmunt Kącki, gość, który u nas najlepiej
zna się na łąkach, miał odwagę napisać, że wystąpienie bliźniczki to
za mało, żeby w ogóle uznać murawę za Nardion, nie mówiąc już o
zaliczaniu tego do Natura 2000.
6510 - siedlisko-worek, gdzie niektórzy wrzucali wszystko, co było
zielone i nie dało się wrzucić gdzie indziej. Wg manuala
europejskiego obejmuje to wysokie łąki, definiowane przez układ
Alopecurus pratensis-Sanguisorba officinalis, wg polskiego
Arrhenatherion. I uśredniając wchodziłyby tu wysokie łąki wilgotne i
świeże, żyzne, najczęściej dwukośne. Ale jakby nie patrzyć wg mojej
wiedzy nie da się tu wpasować Phalaridetum postać nudum lub w
wariancie z Urtica dioica, nie da się wpasować Scirpetum sylvatici,
nie da się wpasować łąki z absolutną dominacją Deschampsia caespitosa
czy gołych turzycowisk. Mam wrażenie, że niektórym się pomyliły
programy rolnośrodowiskowe z siedliskami naturowymi. Musi być
ustalone, co wchodzi w to magiczne siedlisko, bo teraz jest po prostu
bałagan, a na dłuższą metę może się okazać, że podkładamy się, aż
miło i strzelamy do własnej bramki.
Słuchajcie, musimy sobie zdawać sprawę z jednej rzeczy: to nie jest
opracowanie sobie a muzom. To wyjdzie na zewnątrz, prędzej czy
później. Już w tej chwili Lasy mają totalne naciski na udostępnienie
bazy, dla drogowców, dla gmin, dla inwestorów, dla uczelni. Wiecie,
jakie jest ogólne nastawienie ludzi do Natura. Jeżeli inwestor
niechętny Naturze 2000, czyli praktycznie każdy, weźmie sobie takie
opracowanie, bardzo szeroko ujmujące siedliska, to nie musi wziąć
dyspozycyjnego człowieka do oceny siedliska, żeby to podważyć.
Wystarczy, ze weźmie kogoś, kto się zna i pracuje dokładnie wg
manuali. I szerokie podejście będzie nie do obronienia. I tak, wiem,
że przejaskrawiam, ale problem, niestety, jest realny. Wyobraźcie
sobie, jak ktoś bierze te dane i w ramach pracy mgr/dr/ogólnie
badawczej zakłada tam powierzchnie badawcze, po czym ukazuje się
oficjalna publikacja, że niestety, ale te wykazane przez ekspertów
naturowce to niestety nie to, bo nie spełnia wymagań? Kogo będzie
obchodziło, że np. 70% jest dobrze? Nie możemy włączać na siłę
wszystkiego, jak to niektórzy wręcz zalecali, bo to może nam się
odbić totalną czkawką. Jak się okaże, że bazując na wytycznych
unijnych, można podważyć takie orzeczenie eksperta, to jaka będzie
nasza wiarygodność w odbiorze ogólnym? I co to będzie znaczyło dla
Natura 2000? Oczywiste jest dla mnie, że to wszystko było robione w
dobrej wierze, ale jak w każdym działaniu konieczna jest rozwaga.
No i oczywiście dokładna, spójna metodyka.
Tyle wtykania kija w mrowisko, czekam na gromy.
Pozdrav - Ewa
----------------------------------------------------
Ewa Szczesniak
Instytut Biologii Roslin
Uniwersytet Wroclawski
ul. Kanonia 6/8, 50-328 Wroclaw
e-mail: ewaszcz w biol.uni.wroc.pl
----------------------------------------------------
Więcej informacji o liście dyskusyjnej InwentaryzacjaLP