[Inwentaryzacja w LP] Wrażenia z Polski NW

K&M Ziarnek ziarnek w poczta.onet.pl
Śro, 19 Wrz 2007, 21:39:29 CEST


Krótko o wrażeniach z udziału w weryfikacjach w czterech nadleśnictwach (Goleniów, Łobez, Dobrzany, Połczyn - NW Polska):

1) Algorytmy - no cóż - porządkowanie zróżnicowania środowiska przyrodniczego za pomocą programu komputerowego opierającego się na kilku zmiennych to była rzecz karkołomna. Ale pozwoliła wystartować, stworzyć układ odniesienia i za to dzięki. Zakładam, że było minęło i teraz układem odniesienia będą wyniki inwnentaryzacji.

2) Metoda - W każdym Nadleśnictwie przeprowadziłem szkolenia-warsztaty. Była prezentacja, pogaduchy, po każdym siedlisku lub grupach podobnych - leśniczowie i podleśniczowie wrysowywali na mapy ich występowanie w swoich leśnictwach. Z mapami, fotoprzewodnikami i wynikami pracy algorytmów przygotowywali następnie ostateczne zestawienia siedlisk. W międzyczasie odbyła się druga sesja warsztatów - terenowa - podczas której wyjaśnialiśmy sobie powtarzające się sytuacje problemowe. Potem odbyła się inwentaryzacja terenowa i po tym wszystkim, opracowane wyniki przekazane zostały do weryfikacji. 

3) Ocena pracy leśniczych - jak to z ludźmi - różnie było. W każdym nadleśnictwie trafił się jakiś pasjonat, paru zaraziło się problematyką przyrodniczą przy okazji tego projektu, zaczęli oznaczać rośliny itp., wielu inaczej spojrzało na las. Warsztaty, spotkania i konieczność oceny swojego lasu pod kątem zasięgu i stanu siedlisk cennych, występowania martwego drewna, wszystko to pozwoliło wejść trochę w skórę przyrodników. Nigdy chyba dotychczas tak intensywnie i tak długo nie zajmowali się patrzeniem na las jak na obiekt przyrodniczy przekształcony przez nich tak lub siak. Jestem pewien, że w wielu leśniczych zostanie z tego wiele dobrego.

Mimo szkoleń, analizy danych z SILP, rzetelnej penetracji terenu - błędów i braków było zwykle sporo. Choć wszystko bylo mocno zróżnicowane w poszczególnych leśnictwach. Zwykle młodsi leśniczowie radzili sobie lepiej, starsi gorzej (atutem młodych była świeża wiedza ze szkół, ale też brak uprzedzeń do tego typu prac i entuzjazm). 

Żałowałem, że podczas szkoleń wspominałem o świetlistych dąbrowach - akcentując to, że w zasadzie tu ich nie będzie spowodowałem, że każdy leśniczy chciał mieć taki rarytas i inwentaryzowali... Poza tym było często ciężko z rozróżnianiem zestawów: buczyna żyzna - kwaśna - grąd oraz łęg - oles. Zwykle jednak w uzasadnionych przypadkach, takich gdzie rzut monetą jest równie dobrym rozwiązaniem jak i konsylium ekologów. Rzadko zdarzał się leśniczy, który swymi diagnozami "pojechał po bandzie" albo w ogóle, gdzieś nie wiadomo gdzie.

Oczywiście były problemy z oceną stanu i klasyfikowaniem siedlisk (co jest jeszcze "C" i można zinwentaryzować, a co jest do "D"...). Złapałem sam siebie na tym (później wyszło mi, ze leśniczowie robili tak samo), że tam, gdzie lasy były byle jakie - uznawało się za "C" coś, co w kompleksach dobrze zachowanych lasów było uważane za już nie podlegające inwentaryzacji. To z pewnością ma jakieś uzasadnienie psychologiczne.

Największą niejasność mam w temacie łąk (zresztą to chyba największa dla mnie zagadka związana z N2000). 
Zrobiliśmy inwentaryzację/weryfikację jak metodyka chciała - wrzucając prawie wszystko do tzw. łąk świeżych, ale... 

Gdy leśnicy pytali po co to wszystko, odpowiadałem, że oczywiście po to by dokładnie było wiadomo, kto i w jakim stopniu będzie winien temu, że za parę lat w miejscu A-klasowej buczyny będzie rósł młodnik świerkowy. Było śmichu-chichu, że miejsc w więzieniach dla leśników nie starczy. No ale to nie nasze zmartwienie, a duralex sed lex, czy coś takiego. 

Pozdrawiam
Krzysiek Ziarnek
 
-------------- następna część ---------
Załącznik HTML został usunięty...
URL:  http://www.listy.eko.org.pl/pipermail/inwentaryzacjalp/attachments/20070919/ca039d35/attachment.htm 


Więcej informacji o liście dyskusyjnej InwentaryzacjaLP